środa, 3 września 2014

Śląsk chce być śląski czyli rzecz o autonomii

Ostatnimi czasy był post o stronie niemieckiej. Dziś dla przeciwwagi - o polskim Śląsku.
A dokładniej o rzeczy niepospolitej w owym czasie w skali całej Europy. O temacie wyklętym przez władze PRL. O skrawku historii, który do dziś nie znalazł finału w jego należytym przedstawieniu masom a w konsekwencji mylnej interpretacji faktów. Będzie o autonomii Śląska. A przy okazji o pewnej budowli - jak dla mnie najbardziej dobitnym i wymownym symbolem tegoż niedługiego przecież okresu w historii najnowszej regionu.

Dziś śląska autonomia to dla wielu pusty slogan, gdzieniegdzie jawiący się jako symbol współczesnych krzykaczy-ekstremistów szkodzących interesom państwa polskiego. Tak najwidoczniej ten temat wykreowały w zbiorowej świadomości polskie mass media po 1989 roku. Szkoda, bo przecież wcale nie musi tu chodzić o odrywanie na siłę ziemi śląskiej od macierzy polskiej z pomocą legendarnej, zakamuflowanej opcji niemieckiej. Tu idzie o to aby być po prostu na swoim. 

Owszem, już w trakcie I Wojny Światowej trafiali się orędownicy powstania samodzielnego państwa śląskiego. W końcu okazja ku temu niebanalna - koniec wojny, klęska Prus oraz Austro-Węgier a co za tym idzie, powolny rozkład tychże państw. To daje do myślenia - w czasie gdy głośne afisze wołały zewsząd podczas plebiscytu górnośląskiego (1922), tyś jest Niymcem więc głosuj za Niymcami, albo tyś jest Polok, więc za Polską głosuj - wielu pytanych prostych chłopów i robotników ziemi górnośląskiej nigdy nie potrafiło określić jednoznacznej odpowiedzi. Oni byli po prostu "tutejsi", byli Ślonzokami. W istocie nawet podczas powstań śląskich (1919, 1920, 1921) jedni walczyli za polski, inni za niemiecki a jeszcze inni - śląski Śląsk.


Jakiekolwiek mrzonki o odrębnym górnośląskim państwie należało porzucić już na wstępie. Zabraniał tego nam Traktat Wersalski (1919), który jasno mówił o plebiscycie, który wyłoni nowego - polskiego lub niemieckiego gospodarza tych ziem. Zaś samą autonomią niczym wyborczą kiełbasą były nęcone masy obie strony. Na daleko idące zmiany zdecydowała się jedynie strona polska. Odpowiednią ustawę zatwierdził już w 1920 roku Sejm RP, która zagwarantowała znaczącą niezależność regionu. I nie ważne jak bardzo nie opłacałoby się to Warszawie i całemu lichemu państwu polskiemu. W końcu duża część wypracowanych środków pieniężnych na Górnym Śląsku, miała pozostawać od tej pory na nim, co czyni to najważniejszym bodaj atutem deklaracji. Młoda II RP była na tyle słabym i biednym państwem, że choć częściowe ujarzmienie najbogatszego regionu ziem polskich, było bajką samą w sobie. I nie ważne ilu by przeciwników miałaby nowa rzeczywistość - zwłaszcza w późniejszym obozie sanacyjnym - nikt nie ośmielił się znieść autonomii. 


Już wnet zwycięska opcja polska - lub jak kto woli śląska - zechciała wyraźnie ukazać swoją obecność na tej ziemi. A cóż mogłoby być lepsze niż wspaniały i pyszny pałac władzy? Rzecz jasna popatrzmy na ów fakt także pod kątem praktycznym - gdzieś ci wszyscy nowi urzędnicy i posłowie nowego, autonomiecznego regionu musieli w końcu pracować. Konkurs na projekt architektoniczny ogłoszono już w 1923 roku. Dość powiedzieć, że mogli w nim wziąć udział jedynie polscy architekci. W końcu miał powstać jeden z symboli polskości. Obcym wstęp wzbropniony!


Budynek Sejmu Śląskiego w Katowicach uroczyście otwarto 5 maja 1929 roku, w obecności prezydenta RP, Ignacego Mościckiego, wojewody śląskiego, Michała Grażyńskiego oraz biskupa śląskiego, Arkadiusza Lisieckiego. 

Wspaniały gmach posiada wybitnie klasycyzującą formę, choć był budowany już w czasach coraz to bardziej odważnego modernizmu. Jego wzorem są piękne gmachy parlamentów europejskich stolic. Możemy ów fakt dostrzec chociażby w centralnym usytuowaniu sali sejmowej, wraz z jej amfiteatralnym układem. Salą, która liczy kolejno 80 miejsc dla posłów, 30 dla przedstawicieli urzędu, 30 dla prasy oraz 120 dla gości (publiczności). No i te gabaryty samego gmachu. 7 kondygnacji (pięć nadziemnych i dwie podziemne). 634 pomieszczeń. Ponad 6 kilometrów korytarzy. Dokładnie 1300 okien. To wszystko sprawia, że do dziś obiekt pozostaje jednym z większych na kontynencie. 
Cdn.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz