wtorek, 9 września 2014

Historia pewnej kopalni

Blog ten to po trosze fotograficzny zapis mojego regionu, to historie najrozmaitszych miejsc, które z taką pasją zgłębiam od lat. Momentami to także zapis moich wspomnień, które wiążą mnie z różnymi miejscami. Dziś będzie wpis o takowym miejscu. To Kopalnia Węgla "Makoszowy" w Zabrzu. W moim odczuciu dość ciekawy to zakład.
Jak większość rodzin górnośląskich i moja była związana z górnictwem. Jednak nie bezpośrednio, przynajmniej do dwóch pokoleń wstecz, ludzi których pamiętam. Ale zawsze. Mój ojciec był tutaj majstrem, dziadek z kolei był zakładowym kierowcą. Cały PRL na ciężarówkach. Jeszcze inny przykład - ciotka robiła w kopalnianej administracji. Ja natomiast nigdy nie myślałem aby się wiązać jakkolwiek z górnictwem. To już zupełnie inne czasy. Brak jakiejkolwiek społecznej presji w tej materii. Zupełnie inaczej niż wiek temu, kiedy to synowie tradycyjnie dziedziczyli zawód po ojcach.
Może słowo o samym zakładzie. Pierwsze szyby w pod zabrzańskich lasach, potocznie zwane Szybami "Zero", zaczęto drążyć na początku XX wieku. Początkowo miały być one peryferyjnymi szybami Kopalni "Królowa Luiza", istniejącej pod Zabrzem już wówczas od bez mała wieku. Prawdopodobnie bogate złoża zalegające w tym rejonie zadecydowały o rychłej rozbudowie zakładu do parametrów samodzielnej kopalni. Pierwszy urobek kopalni "Zero" wyjechał na powierzchnię w 1906 roku, w dwa lata później już pod nową nazwą "Delbruck". 




Na zdjęciu Szyb I, wraz z maszynownią u dołu, na tle wielkiego zakładu przeróbczego. Jeszcze parę lat temu wieża wyciągowa miała interesującą budowę w postaci dwóch zastrzałów, połączonych ze sobą pod kątem 90 stopni. Wtedy też stała niemal bliźniacza wieża tuż obok, po lewej.

W 1922 roku wybuchł nietypowy spór o kopalnię, nieomal o randze międzynarodowej. Tak też w istocie było. W momencie wytyczania nowej granicy polsko-niemieckiej ustalono, iż będzie ona przebiegać w owym terenie wzdłuż potoku Czarniawa. Sęk jednak, że rzeczka przepływa przez środek zakładu. Początkowo kopalnia przypadła stronie polskiej, lecz wnet po gorących protestach strony przeciwnej, włączono ją w obręb Niemiec - paradoksalnie odcinając kopalnię od bogatego złoża, które pozostało po stronie II RP. Co najmniej połowa załogi kopalni przez lata stanowili Polacy. Główna brama wjazdowa na teren zakładu stał się jednocześnie posterunkiem granicznym.



Szyb III (powyżej) to przykład wieży kozłowej, czyli takiej stojącej okrakiem nad budynkiem nadszybia, wraz z sąsiadującymi po bokach dwoma maszynowniami. Została oddana do użytku w 1964 roku.

Warto wspomnieć o innym ważkim epizodzie z życia zakładu. W 1958 roku miała miejsce tu największa, oficjalna katastrofa górnicza w polskim, powojennym górnictwie. W podziemnym chodniku został zaprószony ogień, najpewniej w momencie nieudolnie ciętej szyny palnikiem acetelynowym. Od ognia zajęła się wpierw drewniana obudowa chodnika by potem się przenieść na węgiel w jednym z pokładów. W wyniku zaczadzenia zginęło 72 górników. Dalszych 87 uległo zatruciu gazami. Zdawałoby się, że zawiodło wówczas wszystko - karygodne uchybienia w materii bezpieczeństwa pracy, opieszała i początkowo chaotycznie prowadzona akcja ratunkowa, wadliwe trasy ewakuacyjne. To wtedy też mój dziadek otrzymał zadanie, aby wziąć ciężarówkę i przywieźć na kopalnię tyle trumien ile się da. Zbiorowy kondukt pogrzebowy prowadzony ulicami, były największym w dziejach tego miasta.




Szyb IV to typowy szyb basztowy. Tu w przeciwieństwie do innych typów wież maszyna wyciągowa nie znajduje się w odrębnym budynku maszynowni a w wieży na samym szczycie. Szyb ten jest zarazem jednym z najgłębszych w okolicy (944 m) oraz posiada dość wysoką wieżę (98 m). Ukończony w 1981 roku. 

Okres PRL to dalszy proces modernizacji i rozbudowy zakładu. Rekordowy pod względem wydobycia był rok 1988 - wtedy na powierzchnię wywieziono przeszło 5,1 mln ton czarnego złota. Zbudowano nowe szyby, zakład przeróbczy, poszerzono pole górnicze do blisko 40 km kw. W międzyczasie usiłowano oddać do użytku przykopalnianą ciepłownię wraz z kominem (poniżej). Kompleks jednak nigdy nie został ukończony.




Współcześnie kopalnia jest powoli wygaszana. Miała pomóc restrukturyzacja w ramach połączenia KWK "Makoszowy" z gliwicką KWK "Sośnica", co też nastąpiło w 2005 roku. Czy pomogło? Nie wydaje mi się, widząc kolejne znikające wieże szybowe z pejzażu mego miasta. Przez niemal wiek w sąsiedztwie kopalni funkcjonowała również koksownia. Dziś pozostał po niej pusty plac, choć ja za bajtla pamiętam ją doskonale, zwłaszcza ogromny zbiornik na gaz w diabelskim, rdzawym kolorze. Gdy tylko jechało się do dziadków (samymi słusznym wozami - w dni powszednie to był Ikarus 280, w dni wolne Jelcze M11) i mijało się ów kompleks zawsze mnie jako bajtla uderzał ogrom tegoż industrialu - choć z biegiem lat odkrywałem, że w regionie były jeszcze większe archipelagi przemysłu. Co teraz będzie? W myśl słów poety - nie będzie nas, będzie las...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz