wtorek, 27 października 2015

KWK Mikulczyce - zatarte ślady po niegdysiejszej katastrofie



"W środę, dnia 10-go stycznia wieczorem około godziny 7 ½ zdarzyło się w kopalni „Abwehr” (szyb Hugona) w Mikulczycach okropne nieszczęście, ofiarą którego padły 43 życia ludzkie (…). Przyczyną nieszczęścia był wybuch zbiornika benzynowego lokomotywy kopalnianej. W okamgnieniu stanął szyb w płomieniach, które rozszerzały się z niebywałą szybkością (…) dojście pod szyb było niemożliwe. Syreny kopalniane zwiastowały złowrogą wiadomość o tak wielkim nieszczęściu. Zarząd kopalni zaalarmował wszystkie okoliczne straże ogniowe i pogotowia ratunkowe. Wszystko ruszyło na kopalnię. Prace ratunkowe są połączone z wielkimi trudnościami i do dziś (czwartku) wieczora nie zdołano dotrzeć do głębia, w których znajdują się odcięte od świata, nieszczęśliwe ofiary. Los ich jest okropny. Prawdopodobnie wszyscy zginęli w płomieniach."



Kopalnia w Zabrzu - Mikulczycach formalnie rozpoczęła działalność w 1906 roku. Na terenie zakładu działały od początku dwa szyby górnicze: Jan (pierwotnie Adolf) oraz Bolesław (pierwotnie Elisabeth). W maszynowniach pracowały od początku elektryczne maszyny wyciągowe. W artykule powyższym podana została nazwa jednego z szybów – Hugon – faktycznie tak miał nazywać się poziom 282 metrów, w którym doszło do wypadku. 


"Wiadomość o okropnej katastrofie lotem błyskawicy rozeszła się po wsi i całej okolicy. Ludność ogarnęło ogólne przerażenie. Żony, dzieci, matki i krewni nieszczęśliwych ofiar gromadzili się na placu przed kopalnią, zawodząc o żywiciela i ojca. Okropny to był widok. Zgromadzeni nie ustępowali ani na chwilę, czekali całą noc w nadziei, że ratunek jest jeszcze możliwy (…) lecz daremnie, wszelkie zabiegi około wydobycia żywcem pogrzebanych były bezowocne. Wieczorem opróżnił się plac kopalniany, tłumy rozchodziły się pomału wśród głośnego płaczu i zawodzenia. Każdy z rozchodzących się utracił co najdroższego – męża, ojca i żywiciela. Prawie wszystkie ofiary katastrofy były żonate."


Niektóre z hal są użytkowane do dziś zgodnie z przeznaczeniem (ciepłownia), inne adaptowały pomniejsze firmy – w tym zabrzańska wytwórnia organów, ulokowana w tej imponującej cechowni kopalnianej z 1908 roku. 



Tak tragedię opisywało ongiś polskie czasopismo „Katolik” – numer 6 z 13 stycznia 1923 roku. Stało się to w kopalni węgla w Mikulczycach (wtedy Mikultschutz) – obecnie dzielnicy Zabrza (Hindenburg). W zakładzie, który pewnikiem według jej założycieli miał być kopalnią wzorcową. Wszechobecna niemal mechanizacja procesów wydobywczych oraz przeróbczych już od początku jej istnienia. Prosty i całkiem praktyczny układ urbanistyczny zakładu. W latach 1936 i 1937 kopalnia zdobywała nagrodę przechodnią Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu za wysokie bezpieczeństwo pracy. Tak było w istocie. Feralnego jednak dnia,  tego szczęścia zabrakło. Ogółem zginęło 45 górników. 


 

Pozostałości po szybie Jan. Na zdjęciach sprzed paru lat, mego autorstwa, dostrzegam jeszcze resztki naziemnych maszynerii, która ponoć swego czasu miały zostać wywleczone i rozkradane przez złomiarzy na okolicznych placach. Ile w tej relacji osoby postronnej prawdy, nie wiem, choć wcale by mnie to nie zdziwiło.
 
Tak też czytając tę relację naszła mnie myśl mnie aby pojechać i sprawdzić co też jeszcze pozostało po kopalni. Obraz rysuje się ponury acz całkiem potężny – jak na stosunkowo przecież niewielki zakład. Szaro tu i smutno. Obraz rozkładu. Jedna z ostatnich kopalń w rejonie – poza KWK Ludwik (obecnie Demex) czy KWK Pstrowski (obecnie Centralne Zakłady Odwadniania Kopalń oraz Siltech) – po której pozostało coś więcej niźli pusty plac albo dawna dyrekcja, przerobiona na bieda-biurowiec. Wielka hałda skały płonnej wyzierająca zza zakładu obecnie rozbierana. Lichy ślad bocznicy kolejowej, która wbiegała z obu stron na teren zakładu – jedna z bud dróżniczych na ul. Kopalnianej przetrwała do dziś. Jeno pobliskie familoki jakoś usilnie opierają się tej dziwnej rzeczywistości.



Przez lata kopalnia nazywała się różnie, co było konsekwencją zmiany właścicieli oraz konsolidacji okolicznych pól górniczych. „Donnersmarckhutte”, „Abwehrgrube” (1927-45), KWK Mikulczyce (1945-60), KWK Mikulczyce-Rokitnica (1960), od 1970 roku KWK Pstrowski – Ruch Mikulczyce (po połączeniu z KWK Ludwik-Concordia). Po 1989 roku w likwidacji. 


Dziś ten kadr w zasadzie jest niemożliwy do zrealizowania. Został wykonany z rozbieranej sukcesywnie przykopalnianej hałdy. Znika dokumentnie tak jak nasz cały stary świat, nie ma już prawie wcale tych zakładów, które swego czasu pochłonęły tyle ofiar. A na fotografii resztki tego świata - zabudowania ciepłowni KWK Mikulczyce, wraz z fragmentem komina oraz znacznie dalej EC Zabrze (już z trzema a nie czterema kominami) oraz nieczynna KWK Ludwik (po prawej). Licho widoczne są resztki instalacji po byłej koksowni w Zaborzu (po prawej) oraz wieża szybowa w skansenie "Królowa Luiza" (na wprost). 
Zaś po nieszczęsnych ofiarach wyżej opisywanej tragedii zostały zatarte ślady w zbiorowej pamięci a także równie mizerne pomniki - zbiorowa mogiła dla 27 ciał przy ul. Zapolskiej oraz nieco zapomniany pomnik dla 18 ofiar, które na zawsze spoczęły na dole. Gdzieś w polach d. PGR Wesoła, mniej więcej tam gdzie rozegrał się dramat, tyle że blisko 300 metrów niżej.

 

poniedziałek, 19 października 2015

Drzwi - kolejna odsłona



Mijają miesiące a ja nadal w wolnych chwilach pałętam się z obiektywem i uwieczniam górnośląskie oraz zagłębiowskie „wrota”. Drzwi, po prostu drzwi. W sumie już 211 sztuk w mojej fotograficznej kolekcji. Oczywiście nie byle jakie – zawsze muszą się charakteryzować czymś, co przyciągnie jednak tą uwagę – różnym kolorem, fakturą, układem detali etc. Zazwyczaj te z domów mieszkalnych, choć nie omieszkam w wyjątkowych przypadkach aparatem potraktować obiekty użyteczności publicznej. A gdyby się tak dogłębniej przyjrzeć, to naprawdę ciężko znaleźć parę starych drzwi, całkowicie do siebie podobnych. Dziś w ramach wstawki, rozgrzewki, drzwi z miasta Gliwice. 










poniedziałek, 12 października 2015

Nasz ciężki przemysł a więc słowo o znanym fotografie





Swego czasu przeglądałem masę fotografii przemysłu ciężkiego i górnictwa Aglomeracji Katowickiej, z rozmaitych jej okresów. Ba – nawet wtedy założyłem sobie specjalny folder w którym składowałem najciekawsze ujęcia, od czasu do czasu z lubością do nich wracając, cieszyły me oczy. To jednak nic w porównaniu z tym, że również i ja sam w tym swoistym projekcie mogę brać udział, dołożyć symboliczną cegiełkę. Prawdą jest, że wszechobecny współcześnie dostęp do fotografii powoduje mocne nadużycia w jakości prac. Jednakże nadal istnieją ludzie, prawdziwi pasjonaci, którzy nie przepuszczą żadnej okazji do pochwycenia znamienitego kadru industrialnego pejzażu bądź robotniczego fotoreportażu. I ja czasem nie omieszkam wykonać takich fotografii, mniej lub bardziej nie sztampowych, przedstawiających w istocie czasy iście rewolucyjne – odejście w niepamięć regionu, który niegdyś węglem i stalą stał – coś co chyba już się nigdy nie powtórzy w historii naszej cywilizacji i tutejszych ziem. 


KWK Kazimierz - Juliusz (na zdjęciu szyby K1, K2 na ruchu w dzielnicy Kazimierz) to ostatnia kopalnia węgla w Sosnowcu. Zamknięto ją w 2015 roku, tym samym kończąc przeszło dwustuletnią historię kopalnictwa w rejonie Zagłębia Dąbrowskiego.

Fotografia industrialna nigdy nie była zbyt oczywista jak dziś. W PRL-u taki rodzaj fotografii był obwarowany licznymi zakazami, z obawy przed wydumanym „wrogiem klasowym”. Przed II WŚ wpływ na to miało przede wszystkim znacznie ograniczenie w dostępności do jakiegokolwiek sprzętu foto. Niemniej jednak odkąd fotografia istnieje, istnieją także zdjęcia przedstawiające ten wycinek ludzkiej działalności. Mniej lub bardziej oficjalne – zaś prekursorem tych drugich w przypadku Śląska był Max Steckel. 


Ruda Śląska, od zawsze kojarzona bezsprzecznie z węglem. Do dziś pracują tu 4 kopalnie a w kadrze - fragment jednej z niej (KWK Pokój). Z bocznicy kopalnianej lada moment wystartował ciężki skład z surowcem ciągnięty przez lokomotywę ST44, zwaną potocznie Gagarinem, ze względu na to, że jest toporną, radziecką konstrukcją. 

Przyszły fotograf urodził się we Frankfurcie nad Odrą w 1870 roku. Po skończeniu nauki w szkole miejskiej zaczął terminować u lokalnego fotografa Steinla. Następnie doskonalił się w zawodzie fotografa pracując m.in. w Brunszwiku, Głogowie, Hanowerze. W 1891 roku osiedlił się w Królewskiej Hucie (ob. Chorzów) gdzie zdał egzamin mistrzowski oraz otworzył swe atelier wraz ze swoim bratem (od 1902 roku Max pracował samodzielnie). W okamgnieniu stał się znanym i cenionym górnośląskim fotografem, pracującym dla wielu możnych tego regionu oraz magistratów. Autor różnorakich pocztówek przedstawiających górnośląskie miasta, wydarzenia społeczne oraz fotografii przemysłu z okresu 1895 – 1939. 



KWK Makoszowy - Sośnica; ruch Makoszowy w Zabrzu (1906 rok) to kolejna kopalnia wyznaczona formalnie do odstrzału.  Jeszcze dekadę temu podobny kadr byłby niemożliwy do uchwycenia - na widocznym na pierwszym planie terenie znajdowała się hałda oraz po części koksownia. Na zdjęciu widoczne są dwa najważniejsze szyby zakładu: III (kozłowy) i IV (basztowy, po prawej). 

Z racji powstania nowej granicy, w wyniku ustaleń wersalskich, Steckel wyemigrował z części polskiej do Niemiec (Chorzów po 1922 roku pozostał w ramach II RP – przyp.) - w 1930 roku osiedlił się zaledwie kilkanaście kilometrów dalej, w Zabrzu (Hindenburg), a później w Gliwicach. Steckel nadal specjalizował się w fotografii przemysłowej ukazującej najczęściej panoramy górnośląskich zakładów, maszyny oraz robotników i górników w pracy. To z spod jego przysłowiowej ręki wyszła masa kadrów, które sobie dziś mogę pooglądać w ww. wspomnianym folderze oraz w licznie swego czasu przeze mnie odwiedzanych internetowych stronach historycznych. Fotograf ów był bez wątpienia jednym z prekursorów fotografii przemysłowej. 


Szyb Pułaski (d. Carmer) pracujący od 1910 roku, wraz z budynkiem cechowni, to jedna z ikon górnośląskiego górnictwa. Chodzi oczywiście o KWK Wieczorek położona przy znanym osiedlu robotniczym Katowice - Nikiszowiec. 
  
Owocem tej pracy stał się niezwykły album Schwarze Diamenten z 1928 roku (Czarne Djamenty [pisownia oryginalna]) przedstawiający w dużej mierze pracę górników okresu I połowy XX w. W 1936 roku w Sali Marmurowej zabrzańskiej restauracji Maxa Stadlera odbyła się premiera filmu Schwarze Diamenten, powstałego na bazie 101 najważniejszych fotografii z dorobku Steckela. Duża część wykorzystanych w filmie zdjęć reprodukowanych było w miesięczniku „Der heimattreue Schlesier” ukazującym się w Berlinie. Jego fotografie wielokrotnie były nagradzane na wystawach corocznie organizowanych przez Deutsche Photographen – Verein (Związek Niemieckich Fotografów).


KWK Centrum - Bobrek; Ruch Centrum w Bytomiu (od 1881 roku). Likwidacja ostatniej kopalni w mieście byłby niewątpliwym ciosem, co zresztą ostatnio usiłuje się urzeczywistnić. Na zdjęciu widać trze zakładowe szyby: Rejtan (najniższy), Skarga (z tyłu) i Staszic (po prawej). Poza kadrem znalazł się największy, basztowy Budryk. 

Warto wspomnieć, że Max Steckel był także prekursorem fotografii zwierząt w ich naturalnym środowisku m.in. zlecenia w 1896 roku dla Christiana Krafta Księcia Hohenlohe-Oehringen, oraz w 1910 roku dla króla Bułgarii Ferdynanda. Z kolei podczas I WŚ na zlecenie sztabu generalnego pruskiej armii wykonywał zdjęcia umocnień wroga. Osiadłszy po II WŚ na terenie radzieckiej strefy okupacyjnej (powstająca NRD) zmarł w 1947 roku. 


Szyb Warszawa b. KWK Katowice (1823 - 1999) - obecnie wieża widokowa. A jednak coś po nas pozostanie...