Rawa – kto słyszał o tej rzece, przepływającej przez
najbardziej zurbanizowany fragment naszej konurbacji – Świętochłowice, Chorzów,
Katowice. Ba, rzece, bardziej chyba ścieku wodnym, co też na katowickim jej
odcinku daje po sobie poznać po swych wątpliwych zapachach. Rzekę tę można
uznać w zasadzie już dziś za niebyłą – przez tyle dekad zanieczyszczana,
ulegała powolnemu niknięciu, wysychaniu. Na odcinku chorzowsko – świętochłowickim
z tym problemem zaradzono sobie wprost – zakrywając parę lat wstecz koryto
cieku. W miejscu gdzie istniał rów z wodą, dziś możemy pojeździć rowerem albo
pójść na spacer.
Lata temu fragment gł. ulicy Katowickiej zamieniono w deptak,
z zachowanym ruchem tramwajów i autobusów.
Jeszcze na początku XX wieku historyczna Rawa była ciekiem
nader niespokojnym i co za tym idzie niebezpiecznym. To jej wody miały posłać w
objęcia śmierci górników kopalni „Niemcy” w Świętochłowicach (po odrodzeniu się
naszego kraju, kopalnię nazwano – a jakże – „Polska”). Burzliwa, zapewne po
deszczowa rzeczka, pewnego dnia w ciągu 1884 roku, wylała masy wody i błota,
niszcząc prymitywny szyb Zimnol, należący do tejże kopalni a który znajdował
się pomiędzy obecną ul. Sikorskiego a DTŚ. Niebezpieczny żywioł uwięził pod
ziemią 43 górników. Drewniana wieża wyciągowa zawaliła się.
Świętochłowice choć mające niegdyś potwornie robotniczy
charakter, mogą się także poszczycić wieloma bogatymi kamienicami, z przełomu
XIX/XX wieku.
W próbę ich odratowania od razu powzięto niemałe środki. Mimo
to początkowo prowadzący akcję ratunkową inż. R. Winter niemal od razu zażądał
jej zaprzestania, twierdząc, że górnicy nie mieli szans na przeżycie. Ludność
na to przystać nie mogła, doszło do przepychanek a co bardziej hardzi usiłowali
zepchnąć inżyniera do zawalonego szybu. Akcję wznowiono niezwłocznie, tym razem
pod kierownictwem sztygara H. Reinflanda a następnie starszego radcy Urzędu
Górniczego W. Brucknera.
Ziemia świętochłowicka jest do dziś nadziana pozostałościami
szybów górniczych niczym dobre ciasto rodzynkami. Jeszcze w XX wieku fedrowało
w okolicy 4 duże kopalnie węgla wraz z licznymi, pomocniczymi szybami. Trzy z
nich zaniknęły jeszcze w głębokim PRL-u (KWK Śląsk, KWK Matylda (2 ruchy)).
Niewiele po samych zakładach pozostało. Co innego gdy mówimy o koloniach
robotniczych.
W akcji tamowania brało udział ok. 5000 osób – zagrożona
zalaniem była spora część kopalni – bynajmniej zaaferowani losem uwięzionych
górników. Po trzech dniach akcję przerwano zaś władze, przekonując właściciela
kopalni, księcia Guido Henckel von Donnersmarcka, o niemożliwości przetrwania
na dole podczas katastrofy, uznały, iż tę część najlepiej będzie już
dokumentnie zalać a szyb zabetonować (gł. ze względu na koszty akcji
ratunkowej). Takie to postępowanie niemieckich kapitalistów wobec polskiej
taniej siły roboczej.
Do dziś gdzieniegdzie wyzierają dawne lata świetności przemysłowej osady.
A mimo to, rodziny ofiar oraz świętochłowiccy księża
uprosili o przedłużenie akcji ratunkowej o jeszcze jeden dzień. To właśnie wtedy
– górnicy zostali odnalezieni i odratowani. Jak się okazało katastrofę
podsumowano dwoma ofiarami, zaś większość górników skryło się w niewielkiej
niszy, do której szlam nijak się nie wdarł. Stał się cud.
Główna świątynia tej części miasta - kościół p.w. śś. Piotra i Pawła.
Po tym cudzie świętochłowickim popłynęły do króla pruskiego
listy z prośbami o udzielenie dotacji na wzniesienie w okolicy kościoła
dziękczynnego. Podpisał się w nim niejeden, pewnikiem w pierwszej kolejności ocaleni
cudownie górnicy oraz ich rodziny. Nie trzeba było zbyt długo czekać na
odzew. Świętochłowicki, neogotycki
kościół poświęcono w 1891 roku. Ponieważ górnicy zostali ocaleni w wigilię
dnia, w którym Kościół, wspominał św. św. Piotra i Pawła, takich właśnie
patronów wybrano dla nowej parafii.
Tu także widać doskonale miejscową świątynię, ponad
kamienicami i halą Huty Florian. Linię horyzontu znaczy nam inna
świętochłowicka dzielnica Chropaczów – bloki, kościół p.w. MB Różańcowej i komin
pokopalniany. Wprawne oko dostrzeże tu także wieżę basztową Budryk bytomskiej
KWK Centrum – Bobrek. Fotografia wykonana ze szczytu jednej z odrestaurowanych
wież b. KWK Polska w Świętochłowicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz