niedziela, 1 listopada 2015

Gdzie czas się wlecze – na będzińskiej starówce – część II



Już raz na łamach mego bloga odbyłem historyczno – fotograficzną podróż do jednego z najstarszych miast aglomeracji, niemal przed rokiem. Oto Będzin, który z punktu widzenia historii nijak się ma do ziemi śląskiej a mimo to będący integralną częścią wielkiego zagłębia przemysłowego, które swój ostateczny kształt nabrało w XX wieku a które ja skrupulatnie badam i uwieczniam. To w tych nielicznych, kamieniach Starego Miasta, a raczej ich resztek, potrafię odnaleźć jakiekolwiek ślady, świadczące o bogatej przecież, średniowiecznej historii, tejże okolicy. Najwznioślejszym pomnikiem tamtych czasów jest rzecz jasna tutejszy zamek, trwający wiernie do dziś – jeno granica państw którą ongiś strzegł, która zdawałoby się „wżarła” w tę okolicę  geograficznie i mentalnie raz na zawsze, zaniknęła nieomal z dnia na dzień, po 1918 roku. 



Fragment miasta, ulica Brama. Są to ostatnie takie ulice przetrwałe w mieście do naszych czasów, które kojarzą mnie się nieodparcie z miastami tzw. Kongresówki.
 
Przypomnę, iż po zjednoczeniu Polski przez ostatnich Piastów - Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego, Będzin zyskał na znaczeniu. Stał się miastem królewskim o strategicznym położeniu nad samą granicą Królestwa Polskiego (biegnącą wzdłuż Czarnej Przemszy) oraz przy trakcie z Królestwa Polskiego do Czech i Niemiec. Ten drugi król, wedle przysłowia – zastał Będzin drewniany, a zostawił murowany. To za jego panowania wzniesiono zamek, lokowano miasto na prawie magdeburskim (1358), następnie otoczono je murami (które ukończono w 1364 roku) a w miejscu wcześniejszego drewnianego kościoła wzniesiono kościół murowany. 
Wprawdzie pierwszy gród powstał w okolicy na przełomie tysiącleci, to jednak pełen rozkwit przeżywało miasto w czasach Jagiellonów. Poszczególni królowie, dbając o swoją własność, obdarowywali je coraz to nowymi przywilejami, nie zapominając także o żydowskiej ludności. I tak na przykład Kazimierz Jagiellończyk ustanowił prawo składu soli (1464), Aleksander potwierdził wszystkie przywileje i uwolnił będzinian od wszystkich ceł na terenie swego królestwa (1502), Zygmunt August z kolei zezwolił na organizację pięciu jarmarków pogranicznych rocznie (1565), co powoduje dodatkowy impuls do rozwoju.



Dziś to nie Rynek jest głównym skwerem a plac 3 Maja.


Stulecia XVII oraz XVIII już wcale takie przychylne miastu nie były. Zarazy, wielkie pożary (1616, czasem źródła podają 1605), niszczycielski dla miasta Potop Szwedzki (1655) oraz ogólna stagnacja. Wszystko to przy wtórze pobrzękującej szabelkami rzeczpospolitej szlacheckiej, która pośrednio skazała się na zagładę. W końcu doszło do rozbiorów – w 1795 roku miasto znajduje się w obrębie Prus. Niedługo później (1813) w wyniku pogoni za wojskami Napoleona w mieście na dobre zadomowiły się siły rosyjskie (przy okazji je plądrując doszczętnie). Odtąd miasto pozostaje przez kolejne stulecie w zaborze ruskim.

Wartym odnotowania w dzisiejszym poście jest rok 1802 gdy to właściciele Będzina – Hohenzollernowie – sprzedali swój będziński majątek, za kwotę 983 talarów, jego mieszkańcom. Odtąd miasto stało się prywatną własnością tutejszej ludności. Na majątek ów składał się m.in. zamek, u progu nowej ery bardzo zniszczony, a jeszcze później splądrowany przez Rosjan. Po latach władze rosyjskie nakazały ruinę rozebrać a pozyskany kamień wykorzystać do brukowania miejskich ulic. Będzinianie na to nie przystali i obiekt odrestaurowano w latach 30. XIX wieku.




Zmierzli, skrzydlaci mieszkańcy ww. placu, odpoczywają na okolicznych chodnikach oraz trawnikach, tylko czasem niepokojeni przez inną zwierzynę. 


Wiek XIX to kolejny naturalny okres rozwoju tej okolicy, tym bardziej po ustabilizowaniu areny politycznej Europy. Podobnie jak w przypadku innych okolicznych osad, ma to dodatkowo związek z rewolucją przemysłową. Wokół Będzina zaczęły powstawać fabryki, rozwijało się kopalnictwo węgla kamiennego (od 1824), cynkownie (1826), doprowadzono kolej żelazną (1859). Nie bez wpływu na obraz współczesnego miasta mieli niegdyś, mniej lub bardziej obrotni w interesach Żydzi – ci stanowili od zarania dziejów aż do II Wojny Światowej, w różnych okresach istnienia miasta, 50 – 75 % ogólnej populacji. Wzrastała sumarycznie liczba ludności. O ile w 1820 roku miasto zamieszkiwało wg spisu 1973 osób (z czego 973 to Żydzi) oraz było 260 domów (z czego 9 murowanych) to już w 1858 roku było to 4140 mieszkańców oraz 361 domów (w tym 120 murowanych). 


Fragment miasta. Ulica Czeladzka. 


Nie bez znaczenia jest fakt utworzenia powiatu będzińskiego w 1867 roku (w ramach guberni piotrkowskiej), tym samym miasto stawało się naturalną stolicą Zagłębia Dąbrowskiego. Historia jednak chciała inaczej – w międzyczasie Będzin popadł pewnikiem w pewną stagnację a przynajmniej nie rozwijał się na tyle intensywnie skoro prym zaczęły wieźć zupełnie inne osady – Sosnowiec (pr. miejskie 1902) i Dąbrowa (1916). Dziś już mało co może nam wskazywać, że niegdyś Będzin był jednym z najważniejszych miast Polski a później rodzącego się zagłębia przemysłowego, gdzieś daleko na zachodnich, "cywilizowanych", rosyjskich rubieżach. Najwięcej tych śladów odnajduję dziś w obrębie Wzgórza Zamkowego, z zamkiem, cmentarzem, kirkutem, dwoma kościołami na czele. Jest to zgrupowanie o tym ciekawszych walorach historycznych, że zapewne poświęcę mu odrębny wpis. 


Zamek, niegdyś bardziej przysłonięty przez staromiejską zabudowę, dziś piastuje rolę ważnego punktu orientacyjnego miasta. Zaś smutne kamienice, taka jak ta powyżej, masowo wyburzano w latach 70. XX wieku, pod trasę szybkiego ruchu, nieodwracalnie niszcząc najstarszą część miasta.  

4 komentarze:

  1. Szansę Będzina na przywrócenie miejskości widzę w schowaniu Al. Kołłątaja do tunelu na odcinku ul. Podzamcze - ul. Teatralna i przywrócenie pierzejowej zabudowy w tej i sąsiednich ulicach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie inwestycje to chyba w opowiadaniach sci-fi, przynajmniej u nas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wersji tańszej mogłaby powstać obwodnica Alei Kołłątaja na północ od Góry Zamkowej, za Czarną Przemszą. Odbijałaby od ul. Świerczewskiego przy skrzyżowaniu z ul. Wolności, potem przecinałaby rzekę, ulicę Spacerową i Paryska i wpadałaby do Al. Kołłątaja na wysokości domu nr 83. Długość: 2 km.

      Usuń
  3. Wiele dobrego się stało na Górze Zamkowej, ale podejscie władz miasta lub ludzi odpowiedzialnych za propagowanie jego atutów i podejscie do potencjalnych turystów leży.
    Niestety i światełka w tunelu nie wiedać, pomimo tego, że otawarto podziemia.

    OdpowiedzUsuń