Było to 1846 roku pańskiego. Protesty wnoszone przez co
przedsiębiorczych właścicieli furmanek oraz kupców, do magistratów bytomskiego
czy tarnogórskiego, na niedługo jedynie mogły wstrzymać to co było nieuniknione
– czyli wkroczenie na arenę dziejów kolei żelaznej. Firma „Bracia Oppenfeld” z
Wrocławia tak jak i Towarzystwo Kolei Górnośląskiej, będący pomysłodawcą nowej
kolejki i tak w końcu postawili na swoim. Nikt z przemysłowców raczej nie
wyobrażał sobie wówczas masowego transportu towarów we wschodzącym okręgu
przemysłowym wozami konnymi.
Dzień otwarty bytomskiej stacji wąskotorowej to znakomita
okazja do „fotorelacji”. Na zdjęciu widać aż 3 różne lokomotywy, niegdyś
krzątające się na sieci GKW, w ramach przewozów towarowych (przewozy osobowe
były realizowane tylko na linii Gliwice-Rudy-Racibórz) – w tym parowóz Las49 z
1954 roku (po prawej) oraz spalinowóz Lxd2, dostarczane na sieć GKW przez
rumuńską wytwórnię od 1968 roku.
To fascynujący czas pierwszych eksperymentów z koleją jako
taką. Już wtedy do przyszłego wielkiego zagłębia dotarły dwie żelazne arterie:
Warszawsko – Wiedeńska (na terenie zaboru rosyjskiego) oraz tzw. Górnośląska z
Wrocławia do nadgranicznych podówczas Mysłowic (Prusy). Nie o kolej normalną tu
jednak się rozchodziło – bo ta choć mająca swe niewątpliwe zalety – nie była w
głowie lokalnych władz i przedsiębiorców. Mamy na myśli bowiem kolej
wąskotorową, tradycyjnie w regionie o rozstawie szyn 785 mm – tyle co 30 cali
pruskich, tyle co większość istniejących już wtedy systemów przemysłowych kolei
konnych. Wnet plany zaczęto urzeczywistniać. Wnet zaczęły rodzić się
Górnośląskie Koleje Wąskotorowe.
Wagon motorowy MBd1. Nigdy takie wozy nie poruszały się na
sieci GKW (za wyjątkiem wozów motorowych na linii Gliwice – Racibórz, lecz to
już inna, przedwojenna historia) – ten został zakupiony jako dodatkowy, acz
póki co niesprawny, wóz do przewozu turystów. Zbudowany tzw. systemem
gospodarczym w 1965 roku dla kolei nałęczowskich.
Wprawdzie niedługie odcinki kolei istniały w tych okolicach
już od 1853 roku, to jednak pierwszą „dalekobieżną” magistralę żelazną otwarto
w całości ponad 4 lata później. Połączyła ona Tarnowskie Góry z rejonem Wirka
(ob. dzielnica Rudy Śląskiej) poprzez takie miejscowości jak Repty, Karb,
Orzegów, Chebzie. Kierunek to był naturalny, spajający nowy, przemysłowy świat.
Po drodze w końcu rozsiadła się większa część historycznego zagłębia oraz
przemysłu – kopalnie cynku, srebra, galmanu w rejonie tarnogórsko – bytomskim,
huty cynkowe w Chebziu, Wirku czy też Lipinach, kopalnie węgla w Orzegowie i
Rudzie, huta ołowiu w Strzybnicy koło Tarnowskich Gór, huta żelaza w lasach
podbytomskich (dzisiaj Nowy Bytom oraz Huta Pokój). A do tego masa pomniejszych
bocznic do kuźni, tartaków, młynów, kamieniołomów, miejskich ładowni. Od teraz
każdy pragnął aby przyspieszyć bieg swego towaru. Zaś kolej mu to w miarę
możliwości gwarantowała.
Górnośląskie Koleje Wąskotorowe to jedyny taki przykład
sieci wąskotorowej w kraju, gdzie w PRL-u użytkowano sporą ilość zwrotnic
scentralizowanych oraz semaforów elektrycznych. Widać stało się to niezbędne w
pewnym momencie do sprawnych przewozów ładunków na sieci, która w 1954 roku
stanowiła 2 % wąskotorowej infrastruktury PKP a mimo to przewiozła 47 % towarów
przewożonych wąską koleją w kraju.
Niemal równocześnie powstawała inna magistrala wąskotorowa –
z Karbia przez Rozbark, Siemianowice do Szopienic (ob. dzielnica Katowic). Z
biegiem czasu na krzyżowaniu się obu linii – w dziś bytomskim Karbiu – powstała
pokaźna stacja kolejowa wraz z zapleczem technicznym i lokomotywownią. Gdy
tylko zaś zamknięto częściowo ten torowy trójkąt linią Bytom – Łagiewniki –
Chropaczów – Lipiny – Chebzie – można rzec, że pierwszy etap, budowy szkieletu
połączeń kolei przemysłowej, dobiegł już końca. W 1857 roku wąski tor w
regionie liczył sobie 113 km. Odtąd chyba już same sukcesy? Bynajmniej. Niemniej
jednak, minął kolejny wiek a liczba kilometrów linii się podwoiła. W
międzyczasie w 1856 roku definitywnie towarzystwo kolejowe obsługujące tę
kolej, definitywnie zrezygnowało z mieszanego transportu konnego na rzecz
lokomotywowego – jedne z pierwszych w świecie wąskotorowe parowozy (łącznie 10
sztuk). Mimo to, konie ciągnące wagoniki można było jeszcze spotkać na
większości bocznic jeszcze przez lata.
Po wymianie fachowych spostrzeżeń skład mógł ruszyć dalej.
Dziś to nie tę lokomotywę dopadła awaria.
Dziś ów Zabytek Techniki możemy podziwiać a nawet skorzystać
z okazjonalnych pociągów sezonowych na trasie Bytom – Tarnowskie Góry –
Miasteczko Śląskie. Już od lat nie dojedziemy wąskim torem do rudzkich dzielnic
Chebzie czy Nowy Bytom – dokładnie tak jak biegła pierwsza historyczna trasa. Trasy najstarszej kolei wąskotorowej,
działającej nieprzerwanie, na świecie. O mały włos a PKP pogrzebałoby tę linię
razem z piachem w 1998 roku. Dziś nie pozostaje nam co innego a życzyć
szacownej 158-letniej jubilatce drugiego życia.
Światło na semaforze podano: zielone, można wyruszać do
Tarnowskich Gór!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz