niedziela, 13 grudnia 2015

Śmierć jak kromka chleba - rocznica pacyfikacji KWK Wujek

To już 34 rocznica wprowadzenia stanu wojennego w kraju.  Dziś pozwolę sobie wspomnieć tragedię pacyfikacji KWK Wujek w Katowicach, w tej niedługiej notce. 16 grudnia 1981 roku, rozpoczęła się ta złowieszcza akcja. Górnicy na wieść o masowych i brutalnych zatrzymaniach działaczy Solidarności – w tym kopalnianego lidera J. Ludwiczaka – a także pod wpływem szczątkowych wiadomości o innych pacyfikowanych zakładach w regionie, wpierw ogłosili strajk, po czym prędko wzięto się do „zbrojenia zakładu oraz załogi” – dobrze bowiem wiedziano, że wojsko oraz ZOMO prędzej czy później zainteresują się ich kopalnią. Na nic zdały się pertraktacje - podstawowe żądania górników, w tym zwolnienia działaczy "Solidarności", nie zostały spełnione.


Na terenie kopalni pozostało łącznie kilkuset mężczyzn – górników uzbrojonych nader prowizorycznie np. w pręty, liny, kilofy. W ruch poszło w zasadzie wszystko co mogłoby się przydać do czynnej walki, włącznie ze złomem i pojazdami; między budynkami wznoszono barykady. Mimo licznych wezwań ze strony wojska i władz górnicy się nie złamali aż do planowanego ostatecznego rozwiązania – o godzinie 11 dnia 16 grudnia kopalniane mury, zgodnie z zamysłem sztabu, przełamały czołgi, po czym za nimi weszły oddziały ZOMO i MO. Walki na terenie zakładu trwały około dwóch godzin, na przemian przeważając szalę zwycięstwa służb oraz górników. Podczas gdy górnicy atakowali czym tylko wpadło im w ręce, milicja i ZOMO używało gł. gazu łzawiącego i petard hukowych. Po latach możemy się spotkać z rozbieżnymi zeznaniami czym faktycznie dysponowały wówczas służby "porządkowe" i jak te materiały spożytkowały.


Do dziś oficjalnie nie wiadomo kiedy i kto wydał polecenia użycia broni palnej i strzelania bezpośrednio do górników. Nie sposób mnie to oceniać w sytuacji gdzie na przestrzeni lat doszło do masy malwersacji, niejasnych spekulacji, głoszenia półprawd na łamach rozmaitych źródeł pisanych oraz w salach sądowych.
Rozkaz ten tylko pośrednio przyszedł z samej góry; poinformowane o trudnej sytuacji katowickich oddziałów, władze centralne w Warszawie (o godz. 12 mieli o tym wiedzieć gen. W. Jaruzelski i C. Kiszczak) dopuszczały na tę chwilę tylko drogę wyjścia z impasu drogą dalszych negocjacji. W rzeczywistości nie potępiono tejże pacyfikacji a co za tym idzie – kontynuowano ją dalej. Decyzję o strzelaniu mieli podjąć już na miejscu dowódcy katowickich plutonów, nie bacząc na konsekwencje - w tym chor. Romuald Cieślak, dowodzący plutonem specjalnym ZOMO.


W latach 90. ruszyły procesy przeciwko ZOMO-wcom z "Wujka". Wprawdzie te już miały miejsce przed 1989 rokiem, lecz były wówczas obarczone znamiennym wpływem systemu komunistycznego - sprawę za wszelką cenę starano się zamieść pod dywan, jeno tworząc pozory ładu i praworządności. Po kilkunastu latach tzw. wolnej Polski, w 2008 roku zapadł wyrok skazujący 15 byłych zomowców z plutonu specjalnego, którzy najaktywniej brali udział w pacyfikacji kopalni. Otrzymali kary od 2,5 do 6 lat więzienia, zaś R. Cieślak - 11. W międzyczasie trwały sprawy sądowe przeciwko gen. Kiszczakowi oraz gen. Jaruzelskiemu, których do dziś ostatecznie nie ukarano. Pominięto także paru dowódców LWP, ZOMO, MO, którzy tamtego feralnego dnia kierowali akcją pacyfikacyjną, o których przez lata mówiono jak to awansowali w latach 80. w cenie za lojalność dla "systemu". Taka to po latach sądowniczo – ideologicznej szopki, cena życia 9 zabitych górników oraz 21 rannych. W wydarzeniach zginęli górnicy Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Joachim Gnida, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński, Zbigniew Wilk, Zenon Zając.

Temat ów nie omieszkano wykorzystać jako obraz filmowy, w zamiarze pełen autentyczności i dramatyzmu. Podjął się tego Kazimierz Kutz w swej filmowej powieści „Śmierć jak kromka chleba”, jeden z wielu tak bliskich tematyce śląskości oraz historii naszego regionu, który myślę,  winien obejrzeć każdy, kto nasz region ukochał. Film premierę miał w 1994 roku. Zagrała w nim cała plejada znanych aktorów takich jak Trela, Radziwiłowicz, Gajos, zaś muzykę do filmu skomponował Wojciech Kilar. Odnajdziemy tu parę znajomych kadrów, nie tylko z KWK Wujek – wybrane sceny kręcono na terenie wówczas likwidowanej KWK Pstrowski-Rokitnica w Zabrzu – Mikulczycach, gdzie ekipa filmowa miała większą swobodę m.in. w niszczeniu dekoracji. 


Kilka lat wstecz otwarto izbę pamięci poświęcone w głównej mierze grudniowym zajściom. Tu w pełni możemy poznać obowiązującą historię tamtych wydarzeń.

1 komentarz: