Zima
sezonu 2014/15 (niemal) w pełni – a przynajmniej u nas, na Śląsku. Dziś więc –
nieco zieleni. Ujęcia czasem strzelane jakby od niechcenia podczas leniwego,
niedzielnego spaceru, którejś z poprzedniej jesieni. Fotografie w tym przypadku
reprezentują główny zbiornik wodny, znajdujący się na terenie parku a będący jednym
z głównych elementów tejże świadomie ukształtowanej kompozycji krajobrazowej. O
czym mowa?
Spacer
miał miejsce w parku w Świerklańcu koło Tarnowskich Gór. Założenie troszkę jakby
na uboczu – o niesłuszności stwierdzenia przekonałem się na miejscu, gdy moim
oczom ukazały się spore gromadki spacerowiczów oraz parking pełen samochodów o „blachach”
z całego województwa.
Park
w owej wiejskiej gminie jest jednym z większych w regionie (formalnie 180 ha).
Chętnie do niego wracam, podobnież jak to parków w Chorzowie albo Pszczynie. Ten
świerklaniecki został założony ok. 1670 roku w pobliżu tutejszego zamku, o
rodowodzie jeszcze piastowskim. W czasie gdy tworzono w pobliżu park
właścicielami tych ziem byli już Donnersmarckowie – rodu – na czele z hr. Guido
Henckel von Donnersmarck (1830 – 1916), który z czasem stał się najbardziej
liczącym się i najbogatszym rodem magnatów ziemskich oraz przemysłowych pruskiego
Śląska. Sam park został gruntownie przebudowany w latach 60. XIX wieku i wówczas
stał się typowym, przypałacowym zespołem zieleni. Lecz zaraz. Gdzie się podział
rzekomy pałac?
Dziś
nasze oczy może cieszyć w dużej mierze sam park, wzorowany na parkanach
francuskich i angielskich oraz kilka budowli m.in. dawna kaplica przypałacowa
oraz tzw. Dom Kawalera. XIX-wieczny, piękny, pyszny pałac, z 99 pokojami –
zwany Małym Wersalem – został spalony przez naszych „wyzwolicieli” w 1945 roku,
czyli Armię Czerwoną. Nie przepuścili oni większości wspaniałym gmachom na
całym Górnym Śląsku, w całości traktując krainę jako zdobyczną, poniemiecką. Podobny
los spotkał świerklaniecki zamek. Resztki budowli zostały wysadzone w 1961 roku
– ponoć w ramach czynu społecznego… Dziś wszyscy przechadzamy się alejami
często nieświadomie, że duch XIX wieku unosi się tu w powietrzu nadal… Gdyby
całe założenie przetrwało byłoby dziś jednym z ciekawszych na kontynencie.
Na
ujęciu powyżej wypadało by wręcz podziękować nieznanej mi niewieście, która
klucząc po kamiennej grobli, zupełnie niezamierzenie i nieplanowanie „weszła w
kadr” – tym samym nadając więcej życia fotografii ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz