poniedziałek, 29 lutego 2016

Krystyna - panna ziemi bytomskiej

Dziś krótki post wspominający znakomity zabytek techniki, który tak zespolił się z naszym górnośląskim krajobrazem, iż co niektórzy zdają się o nim zapominać. Nie sposób tak naprawdę przeoczyć obiektu, który ma ponad 50 metrów wysokości, będącego znakomitym punktem orientacyjnym w bytomskiej krainie. Chodzi mi naturalnie o basztową wieżę wyciągową Krystyna byłej KWK Szombierki w Bytomiu (1873 - 1996). 
szyb krystyna, bytom

Została oddana do użytku w 1929 roku, w ramach kompleksowej modernizacji zakładu. Wtedy była to nie lada nowinka techniczna i konstrukcyjna, która zachwycała parametrami swego elektrycznego parku maszynowego a także (wraz z maszyna wyciągową z 1933 roku, o mocy przeszło 3 tys. KM – największą wtedy w Europie, dzięki której wyciągano urobek z poziomu 510 metrów), skrytymi wewnątrz, ogromnymi kołami zamachowymi o średnicy 7 metrów. Zresztą większość tego wyposażenia zachowała się do naszych czasów. Patrząc z perspektywy czasu to także ciekawy przykład wykorzystania architektury modernistycznej w budownictwie przemysłowym. 

Bytom, szyb ewa

Na cały zespół dziś składają się ponad stuletni budynek nadszybia Ewy (środek), szyb Krystyna z międzywojnia (lewo), oraz powojenna maszynownia (prawo) oraz drugi szyb. Większość zabudowań kopalni, wraz z przykopalnianymi kamienicami, zostało zburzonych przed 2005. W podobnym okresie zniknęły m.in. maszynownia szybu Teresa (lata 70. XIX w.) oraz modernistyczna zabudowa z lat 30.

Należy pamiętać, że szyb w owym miejscu stał już w początkach zakładu (dawniej "Hohenzollerngrube"), tj. co najmniej od 1873 roku. Pierwotnie w tym miejscu wybudowano szyb wydobywczy "Kaiser Wilhelm", dwukrotnie potem głębiony - do 1906 roku szyb  sięgnął głębokości 250 m. Po 1920 roku udostępniano kolejne pokłady węgla (340, 510 m) a w końcu postanowiono wymienić i samą wieżę.
Tuż obok stoi inny szyb – Ewa – już o klasycznej konstrukcji. Obiekt jest czynny do dziś i służy gł. celom rewizyjnym i kontrolnym stanu wód podziemnych. To jedyne szyby przetrwałe po tej unieruchomionej kilkanaście lat temu kopalni. Oprócz tego w okolicy działały także Teresa, Julita i Jadwiga. Wszystkie trzy miały funkcję gł. podsadzkową (podawanie piasku celem wypełnienia powęglowych pustek).



Dziś po tych ogromnych przestrzeniach hula głównie wiatr. W międzyczasie obiekty doczekały się licznych koncepcji wykorzystania, jak widać do tej pory w formie wyłącznie ciekawych wizji oraz pobożnych życzeń. Patrząc jednak na najnowsze trendy w rewitalizacji obiektów poprzemysłowych (wieże KWK Polska w Świętochłowicach czy KWK Michał w Siemianowicach) myślę, że można spać spokojnie jeśli chodzi o los naszych bytomianek, mimo, że od czasu do czasu kołują nad nimi przysłowiowe, czarne chmury. 

sobota, 20 lutego 2016

Węzeł kolejowy Gliwice - zbiór banalnych fotografii, nie banalnej stacji - część 1

W wolnych chwilach jeszcze całkiem niedawno, mym starym aparatem, miałem zwyczaj uwieczniania wszystkiego co związane z koleją. Żywo zresztą zainteresowany historią tegoż systemu transportowego w kraju (a im bliżej mego miejsca zamieszkania tym bardziej) za wszelką wręcz cenę spróbowałem zapisać w pamięci aparatu to co zastaliśmy po ponad dwóch dekadach krajowej transformacji, w moim zresztą sąsiedztwie.
Gliwicki węzeł kolejowy a w zasadzie zespół stacji towarowych na przestrzeni Gliwice Sośnica – Pyskowice to dziś obraz totalnego rozkładu, destrukcji, dekapitalizacji. To migawki takiej nieistniejącej rzeczywistości, świata potężnego, który niczym legendarne imperium najwyraźniej musiało legnąć w gruzach. 
Wszędzie to samo: zniszczone wiadukty, krzaczaste pola, sypiące się hale, kikuty semaforów i słupów trakcyjnych, nie dokończone trasy szybkiej kolei miejskiej – oto do czego doprowadza niezrozumienie czymże jest nowoczesna kolej w nowoczesnej rzeczywistości.
Zaplecze stacyjno – warsztatowe w Gliwicach rozbudowywano od przełomu XIX/XX wieku. Ogromną część prac wykonano w okresie międzywojennym a po dojściu do władzy nazistów – węzeł zaczęto przysposabiać do wygodnego i szybkiego wywozu koleją zrabowanych dóbr z ziem Polski i ZSRR. Nawet po 1944 roku nie stracił on na znaczeniu mimo zmiany orientacji ważniejszych ciągów komunikacji szynowej – teraz ważne stało się obsłużenie licznych starych oraz nowo powstających ośrodków przemysłowych, północnej oraz centralnej Polski a także portów w Trójmieście i Szczecinie. Zaradzono wówczas następująco – otwarto nową, obwodową linię kolejową z Toszka k. Pyskowic do Lublińca, przy okazji odciążając zatłoczoną stację w Tarnowskich Górach. 

Gliwice, lokomotywownia

Las pozostałości po sieci trakcyjnej, tuż obok hal dawnych warsztatów kolejowych (po lewej). Gdy obiekt funkcjonował widoczne tory były zarzucone kolejowym złomem - elektrowozy czekające na przetop w hucie. Smutny to widok był dla mnie.

Gliwice, stacja

Ta część sieci jest nadal czynna - stacja osobowa Gliwice przed przebudową (w oddali widać stojący przy peronie pociąg osobowy Kolei Śląskich). Widoczna nastawnia bramowa, których było niegdyś kilkanaście w węźle, pamięta początki XX wieku. 


Kolejowe zakamarki. Jeszcze w latach 90. XX wieku każde większe przedsiębiorstwo w mieście posiadało własną bocznicę. Dziś własna bocznica to rzadkość. W tle fragment Gliwickiej Fabryki Konstrukcji Stalowych.


Coś podobnego: tory zarośnięte bądź rozkradzione, zaś sieć jeszcze wisi. W rzeczywistości to stan sprzed 2-4 lat. Budynek w głębi to dawna noclegownia dla drużyn pociągowych (trakcyjnych).
 


Las pogrzebanego żelastwa, gdzie już nigdy nie wjedzie pociąg; pochłaniany z każdym rokiem przez las, w dosłownym znaczeniu tego słowa - to mierna pamiątka minionych czasów, której nie ruszy nikt, przez lata. To przypadki idące w kilometrach, stacji porzuconych z dnia na dzień, wokół miasta. 

Na wstępie przedstawiłem pokrótce historię gliwickiego węzła. W rzeczywistości zgrzeszyłbym gdybym potraktował tylko jednym postem ten aspekt kolejowej, regionalnej historii, na który składa się także sąsiednia - również nieistniejąca - stacja towarowa w Pyskowicach. Nade wszystko warto przejrzeć oprócz nieczynnych stacji towarowych w okolicy, również  stacje osobowe a także zamknięte lokomotywownie w Gliwicach i Pyskowicach. Ten teren potraktowałem swego czasu stosownymi eksploracjami, efektem czego jest dziś materiał zdjęciowy, idący w setkach sztuk oraz materiał na chociażby pięć, bardziej rozbudowanych postów. Stąd też nieprzypadkowo w tytule zawarłem sformułowanie o części pierwszej. Dalsze nastąpią w bliżej nieokreślonej przyszłości.