Ostatnio było o kolei. Dziś dla odmiany o tramwajach - choć ponownie zajrzymy do Bytomia. To będzie kolejny dowód na bogactwo tegoż miasta na przełomie XIX/XX wieku. No bo któreż miasto byłoby stać na własną sieć tramwajową? A jednak.
Taką właśnie od początku tamtego wieku rozwijało miasto. Cała sieć bytomskich tramwajów miejskich miała stać się z założenia organizmem zupełnie odrębnym od rozwijanej, ogólnej sieci tramwajowej w regionie od końca XIX wieku, tzw. Kolejek Górnośląskich. Bytomskie tramwaje posiadały własne wagony i zajezdnię, siecią torową w paru miejscach niemalże przeplatających się z tramwajami "regionalnymi". Od początku torowiska budowano o normalnym rozstawie (1435 mm), w przeciwieństwie do Kolejek Górnośląskich (785 mm). Stanowi to ewenement w historii transportu zbiorowego w skali obecnego kraju.
Na zdjęciu tramwaje klasy N (popularne enki), podczas Dnia Otwartego Zajezdni Bytom-Stroszek w 2013 roku. Produkowane przez chorzowską fabrykę w latach 40.-60. XX wieku, powstały na bazie przedwojennych, niemieckich pojazdów, w dodatku polską wersję uproszczono co tylko ukazuje dobitnie technologiczne zacofanie socjalizmu.
Co prawda własnych, "miejskich" tramwajów dorobiły się w owych czasach także Katowice (1912) oraz Zabrze (1934) lecz sieć bytomska w swych tak projektach jak i realizacjach była najbardziej dalekosiężna. Pierwszy tramwaj ruszył z Bytomia do Miechowic - wtedy odrębnej miejscowości, ob. dzielnicy tegoż miasta - w 1913 roku. A w rzeczywistości szyny na niektórych bytomskich ulicach leżały już od paru lat. Zabudowywano je w trakcie brukowania ulic - tak na wszelki wypadek, aby w przyszłości nie rozpruwać nowo wyremontowanych szos.
Skład eNek (wagon motorowy i doczepny) podczas parady tramwajowej z okazji dnia otwartego tutejszej zajezdni. Ul. Katowicka, w lewo tor wylotowy w kierunku Zabrza i Świętochłowic (ul. Jagiellońska), będący jednocześnie fragmentem ulicznej, śródmiejskiej pętli.
Plany budowy sieci tramwajowej bytomskich rajców były niezwykle ambitne i niekoniecznie trafnie można je łączyć z przymiotnikiem miejski. Niestety, większość z tychże planów uniemożliwiła wpierw I Wojna Światowa, potem podział Górnego Śląska w 1922 roku a w końcu Wielki Kryzys (1929-33). Bytomskie tramwaje najdalej na zachód dojechały do Wieszowej (wieś w gm. Zbrosławice, od 1983 roku linia nie istnieje) zamiast planowanych Pyskowic, na północ do Dąbrowy Miejskiej (ob. dzielnica Bytomia) zamiast projektowanej linii do Tarnowskich Gór oraz Radzionkowa a na wschód jedynie pod kopalnię, w ostatnich swych dniach działającej pod nazwą "Orzeł Biały" - mimo, że pierotnie linia miała się kończyć w Siemianowicach Śl., wraz z odgałęzieniem do Czeladzi (do I WŚ, gr. z Rosją).
Tramwaj Konstal 13N - następca klasy N, wjeżdża na pl. Sikorskiego w Bytomiu. Choć pojazdami tymi w kraju była w zasadzie namaszczona wyłącznie Warszawa, to jednak 4 sztuki kursowały w ramach katowickiego Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w latach 1963-82. To jedyny taki przypadek poza stolicą (dla reszty kraju produkowano pojazdy typu Konstal 102N i 102Na). W 2013 roku jeden z takich wagonów sprowadzono na Śląsk ze stolicy i obecnie porusza się jako pojazd zabytkowy w barwach Tramwajów Śląskich.
Ze względu na obecność niegdysiejszych dwóch sieci tramwajowych w jednym mieście, Bytom zawsze jawił się jako najbardziej tramwajowe miasto w kraju - tenże typ transportu szynowego docierał do każdej dosłownie dzielnicy miasta. Tak było do początku lat 80. kiedy to zlikwidowano kilka tras (m.in. w kierunku Zabrza-Rokitnicy albo Piekar Śl.).
Wagon typu Konstal 105N - następca pojazdów 13N oraz 102N/Na. Mimo zaawansowanego wieku (rok produkcji 1975), nadal porusza się liniowo.
Co też ostało się po tamtym starym świecie komunikacji szynowej? Ano ostała się do dziś relacja nr 38 - przed II WŚ również wchodząca w skład bytomskich tramwajów miejskich. Relacja ta porusza się wyłącznie ulicą Piekarską i jest bodaj najkrótszą linią tramwajową w kraju - liczy sobie niecałe 1,5 km. Jest to jednocześnie ostatnia relacja w Polsce gdzie liniowo poruszają się wagony eNki - głównie dlatego, iż na obu końcach trasy nie ma pętli (wagony są dwukierunkowe). Najstarszy z nich pochodzi z 1949 roku i wcale nie wybiera się na emeryturę. Bytomskie eNki, choć nieco zmodernizowane według współczesnych standardów bezpieczeństwa w ruchu drogowym to niewiele utraciły ze swego klimatu (m.in. drewniane ławki, ręcznie przesuwane drzwi). Życzę jak najlepiej tej ciekawej linii. Choć krótka, to przemierzająca barwną na swój sposób dzielnicę z przełomu XIX/XX wieku, przy jednocześnie niewielkim ruchu pasażerskim. Jedyny dzień w roku kiedy to po linii zdarzy się skład dwóch eNek to Dzień Wszystkich Świętych - to ze względu na leżące przy ulice dwa duże cmentarze.
Tramwaj linii nr 38 na ul. Piekarskiej, na tle typowej, kamienicznej zabudowy, na jednej z krańcówek.